Jean-Philippe Boulet nie miał dobrego wtorku. Wojna w Abchazji miała być dla świetnie zapowiadającego się, wciąż młodego kapitana trampoliną ku świetlanej karierze. Tymczasem już pierwsza akcja okazała się jej grobowcem.
Dwa zestrzelenia, z czego jedno dzięki wymanewrowaniu rosyjskiego MiGa w szczyt wzgórza powinny gwarantować jemu oraz kolegom z eskadry, którzy przeżyli piekło nad Abachazją, najwyższe odznaczenia i powrót do Francji w chwale nie widzianej w kraju od wkroczenia armii De Gaulla do Paryża.
Powinny, bo cała jego kariera została przekreślona jednym, niedoszłym zwycięstwem powietrznym. Bo jak mógł przypuszczać, że w całym tym kotle nad kauaskimi górami radar namierzył, zamiast zestrzelonego moment wcześniej kolejnego MiGa - amerykańskiego F-18? O pomyłce Jean-Philippe zorientował się dopiero w momencie, gdy wściekły przęłączył uzbrojenie na działka, po tym jak trzy rakiety z rzędu minęły cel o włos. Dopiero, gdy F-18 znalazł się na odległości strzału, światło wczesnego świtu uświadomiło mu jego ogromny błąd i przerwać atak na moment przed posłaniem serii trzydziestomilimetrowych pocisków w nieszczęsnego jankesa.
Kilka godzin po wylądowaniu myślał, że straci słuch. Dowództwo nie było zadowolone. Amerykanie nie byli zadowoleni. Straty tego dnia przerosły najgorsze oczekiwania, a perspektywa utraty następnej maszyny w wyniku omyłkowego ostrzelania sojuszniczego myśliwca... Owe trzy chybione rakiety dodatkowo pogarszały sytuację. O ile zestrzelenie własnej maszyny można by tłumaczyć mgłą wojny, to podobny "wyczyn" robił z niego po prostu partacza niezdolnego do posługiwania się powierzoną mu maszyną oraz jej uzbrojeniem.
Jak Jean-Philippe dowiedział się później, pilot Horneta był w takim szoku, że podczas lądowania na USS Stennis chybił lin hamujących i uderzył w pokład lotniskowca. Chociaż udało mu się wylądować za drugim podejściem, pokład w miejscu uderzenia okazał się uszkodzony do tego stopnia, że uniemożliwione było kołowanie do dwóch katapult na dziobie okrętu. Ograniczenie możliwości podrywania maszyn o połowę było prawie tak wielką stratą dla zdolności operacyjnej sił koalicji w rejonie, co utrata prawie tuzina maszyn. Biedny sukinsyn na dodatek podobno sfajdał się w kombinezon. Jego kariera też zapewne przybrała nienajlepszy obrót.
Następne kilka dni ciągnęło się jakby w zwolnionym tempie. Jako że nie doszło do zestrzelenia maszyny, sprawę ukryto przed opinią publiczną. Co nie znaczy, że zapomniano. Zdecydowanie nie zapomniało o niej dowództwo. I zdecydowanie nie zapomnieli o niej Amerykanie. Jako, że nie można było po prostu dyscyplinarnie wyrzucić ze służby pilota, który, bądź co bądź, uzyskał dwa zestrzelenia w najkrwawszej bitwie powietrznej tego stulecia, został przeniesiony do międzynarodowej jednostki w Zatoce Perskiej. Konkretnie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Konkretnie do 117 Międzynarodowej Eskadry Transportowej NATO.
Przeniesienie Bouleta z myśliwca Mirage na transportowiec C-130 Herkules tłumaczono złym stanem psychicznym po utracie innego pilota jego eskadry - Jean-Louisa Bissonnette. W rzeczywistości Boulet ledwo go znał, Jean-Louis był względnie nowy w jednostce. Młody, zdolny, ale narwany. W pościgu za MiGiem wyleciał prosto naprzeciw nadlatującej eskadry Rosjan. Przynajmniej dorwał drania. Po oberwaniu rakietą dał nawet radę opuścić samolot, ale złapano go niedługo po wylądowaniu. Został zastrzelony prawie na miejscu. Rosjanie uznali, że będą mieć problem z przesłuchaniem jeńców mówiących po angielsku, a co dopiero Francuza. Sukinsyni. Pusta trumna Jean-Louisa została pochowana z honorami w Père-Lachaise kilkanaście metrów od grobu Michela Ney. Momentami Jean-Philippe prawie mu zazdrościł.
Minęło pięć upokarzających tygodni, które wypełniło przeszkolenie do nowej maszyny i służby. Śmiesznie mało, ale dowództwu zależało na jak najszybszym pozbyciu się niewygodnego problemu. Jak okazało się na miejscu, 117 Eskadra Transportowa międzynarodowa była jedynie z nazwy. Nie licząc Jean-Philippa składała się wyłącznie z Amerykanów.
Herkules, na którym miał służyć, okazał się jedną z najstarszych maszyn w jednostce. Jean-Philippe był w stanie założyć się, że i w całych siłach powietrznych US of A. Gdy przychodził na świat, jego Herkules mógł już legalnie pić alkohol w krajach anglosaskich. Jak się okazało, miał pełnić zaszczytną funkcję drugiego pilota. Przejrzał listę nazwisk współzałogantów. Jedynie nazwisko pierwszego pilota wydało mu się, z jakiegoś nieodgadnionego powodu, znajome.
Załogę, poza pierwszym pilotem, poznał jeszcze tego samego dnia po wylądowaniu. Jak się okazało w trakcie wspólnego lunchu, załoga ta była nowo sformowana i nigdy nie latali ze sobą razem. Wszyscy zostali przeniesieni z różnych jednostek. Jean-Philippe zaczynał mieć pewne podejrzenia co do powodów tych przenosin, ale zachował je dla siebie. Podobno też nie czekało ich w najbliższej przyszłości zbyt wiele pracy. Ze względu na zaobserwowaną wzmożoną aktywność lotnictwa Iranu w ostatnich dniach aktywność lotnictwa transportowego, przynajmniej wojskowego, ograniczono do minimum.
Gdy zapytał o pierwszego pilota dowiedział się, że podobno już przybył i przebywa na terenie jednostki, natomiast nie był zainteresowany wspólnym posiłkiem. Najwidoczniej niewiele przejmował się sympatią innych, czy też raczej ich antypatią w obliczu tak niekoleżeńskiego zachowania. Jean-Philippe pomyślałe jednak, że jeżeli został przeniesiony w choć połowie tak przykrych okolicznościach, co on sam, to nie miał mu tego nadto za złe. Stwierdził też, że trzeba jednak poznać człowieka, od którego może zależeć jego być albo nie być pod nieboskłonem zatoki perskiej.
Odnalezienie go nie było trudne. Był w swoim pokoju. Jean-Philippe zapukał w drzwi raz i ponownie, gdy nikt nie odpowiedział. Tym razem usłyszał skrzypienie sprężyn łóżka. Cholera, obudziłem go, a on przecież odsypiał lot – pomyślał. Drzwi się otwarły i na tle zaciemnionego pokoju ukazał się prawie dwumetrowy blondas o zdecydowanie nieregulaminowym stanie zarostu. I kacem. Wielkim kacem.
"Ça va?" - Zapytał po francusku zdębiały Jean-Philippe.
"Fuck off." - Odpowiedział po angielsku pierwszy pilot Christopher Hunter, po czym zamknął drzwi tuż przed nosem Jean-Philippa.
W drodze do własnego pokoju zaczął zastanawiać się nad tym dziwnym uczuciem, że już kiedyś słyszał to nazwisko. Christopher Hunter. I wtedy stanął jak uderzony obuchem. To nie mogło być prawdą. Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach klasy B i kiepskich briefingach do misji na portalach dla lotniczych nerdów. Teraz już biegł do swojego pokoju i włączył laptopa. Google, "Christopher Hunter" +Abchazja +Stennis.
O Boże, to nie może być prawda. TEN Christopher Hunter?! Christopher "Sfajdany Sukinsyn" Hunter?! Christopher "Trzy rakiety w dupę i żywy" Hunter?! Kto do cholery miał tak chory pomysł, aby umieszczać ich nie tylko w tej samej jednostce, ale i jednej załodze? Tej nocy Jean-Philippe, czy raczej Boulet, bo od feralnej akcji inaczej niż po nazwisku się do niego nie zwracano, nie spał. Umieszczono go ramię przy ramieniu w jednej kabinie z człowiekiem, którego nieomal trzykrotnie nie zabił i którego karierę pogrzebał skazując na zsyłkę do jednostki, gdzie ma latać do końca swojej służby, a nie wykluczone, że życia, na rozklekotanym rzęchu z załogą wyrzutków, czy też raczej skazańców.
Następnego ranka po kilkunastu minutowym prysznicu, w trakcie którego najzwyczajniej w świecie Boulet się rozkleił, ruszył do stołówki, gdzie zastał resztę załogi, tym razem już wraz z pierwszym pilotem. Nie zamienili słowa, natomiast uporczywe, nienawistne spojrzenie Huntera utwierdziło Bouleta w przekonaniu, że sfajdany sukinsyn miał zdecydowanie lepszą pamięć do nazwisk i nie potrzebował googla, aby rozpoznać swojego drugiego pilota. Cisza przy stole, pomimo gwaru jaki panował w kantynie, była wręcz ogłuszająca. Nikt z reszty załogi nie wiedział co jest jej powodem, ale nienawiść wymieszana z pogardą emanująca z Huntera względem Bouleta były wręcz namacalne.
Mniej więcej w okolicach trzeciej pitej przez Bouleta kawy do już zimnej i nietkniętej jajecznicy, nadszedł niemal marszowym krokiem młody technik. Zasalutował przed Hunterem, po czym wręczył jemu, oraz Bouletowi kopertę. Rozkazy. Obaj piloci rozerwali koperty i po chwili lektury, po raz kolejny w ciągu ostatnich godzin Boulet oniemiał. Spojrzał na Huntera i zobaczył, że pierwszy pilot myśli dokładnie to samo.
"Holy fuck..." – Powiedział Hunter.
"Putain..." - Zgodził się Boulet.
Rutynowy lot. Z Dubaju do Khasab w Omanie. Bazy strzegącej krytycznej dla gospodarki zachodu, a pewnie i świata cieśniny Ormuz. Pod eskortą dwóch myśliwców. Ładunek utajniony. Wzmożona aktywność lotnictwa Iranu. Samolot zdatny praktycznie do demobilu. Załoga złożona z samych wyrzutków, z czego dwaj to w zasadzie wygnańcy, którym dwa państwa gotowe są przyznać dowolne, najwyższe odznaczenie, pod warunkiem, że zostanie nadane pośmiertnie.
Może pochowają go koło Jean-Louisa i Michela Ney?
Był wtorek. Godzina 9 rano. Wylot miał nastąpić o 11:00. Na zewnątrz panowało 38 stopni celsjusza w cieniu, czyli jakiś miliard w skali fahrenheita. I Jean-Philippe Boulet tkwił po uszy w gównie.
TL;DR - Wybaczcie przydługi wstęp, ale nie mogłem od tak zostawić debriefingu Barusa bez odzewu
Misja PvP/LRP
Data:
Wtorek 10.09.2019, godzina 20:30
Drużyna RED:
4 maszyny typu MiG-21 lub F-5
Drużyna blue:
2 maszyny typu F-18 lub F-14
Uzbrojenie ograniczenie do AIM-7M i AIM-9M.
Obie strony strony mają do dyspozycji AWACSa.
Częstotliwości radiowe:
BLUE:
AWACS: 260 MHz (chan. 1)
DUBAJ: 251.05 MHz (chan. 2)
KHASAB: 250 MHz (chan.3)
RED:
AWACS: 253 MHz (F-5 chan. 1, MiG-21 chan. 0)
QESHM: 250.15 (F-5 chan. 2, MiG-21 chan. 1)
Stacje TACAN i RSBN:
RSBN:
QESHM - 14
KHASAB - 8
TUNB - 12
TACAN:
KHASAB - 84X
Dla RED Bullseye oznacza lotnisko Qeshm Island.
Cel:
Zdecydowane zwycięstwo Iranu:
* C-130 zostaje zniszczony przy maksymalnie 25% stratach maszyn Iranu.
Umiarkowane zwycięstwo Iranu:
* C-130 zostaje zniszczony przy maksymalnie 50% stratach maszyn Iranu.
Umiarkowane zwycięstwo USA:
* C-130 zostaje zniszczony przy ponad 50%, lub większych stratach maszyn Iranu.
Całkowite zwycięstwo USA:
* C-130 ląduje bezpiecznie w Khasab.
Czas trwania:
Max 30 minut, natomiast realistycznie będzie to jakieś 15-20. W związku z tym odbędzie się kilka rund. Z tego tytułu też dodatkowe sloty (8 po stronie RED i 4 po stronie BLUE) - Jeżeli ktoś nie załapie się na pierwszą rundę, to poleci podczas drugiej. Idealnie byłoby, gdyby udało się przeprowadzić minimum 3 rundy, gdzie każdy poleci przynajmniej 2 razy.
Rutynowy lot
Szczerze mówiąc jestem pozytywnie zaskoczony faktem, że udało się zapełnić wszystkie sloty samolotów na jutrzejszą misję.
Po pewnych rozmyślaniach chcę bardziej szczegółowo określić warunki zwycięstwa dla jednej i drugiej strony.
Jako, że wychodzi na dzień dzisiejszy idealnie 4 samoloty USA na 8 Iranu, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby właśnie w takim formacie przeprowadzić tą misję, zamiast grać 2 na 4.
Ale żeby uniknąć gry na "Uraaa! i na Berlin", gdzie redfor (iranfor?) wygrywa, gdy tylko Herkules spadnie z nieba bez względu na straty, warunki zwycięstwa są następujące:
Zdecydowane zwycięstwo Iranu:
* C-130 zostaje zniszczony przy maksymalnie 25% stratach maszyn Iranu.
Umiarkowane zwycięstwo Iranu:
* C-130 zostaje zniszczony przy maksymalnie 50% stratach maszyn Iranu.
Umiarkowane zwycięstwo USA:
* C-130 zostaje zniszczony przy ponad 50%, lub większych stratach maszyn Iranu.
Całkowite zwycięstwo USA:
* C-130 ląduje bezpiecznie w Khasab.
Mam nadzieję, że uda się rozegrać misję kilka razy, ze względu na stosunkowo niedługi jej czas - od momentu startu do lądowania Herkulesa mija 30 minut.
Ograniczenia odnośnie uzbrojenia dla strony Blue pozostają w mocy.
W razie rażących nierówności balansu w kolejnych rundach dokonamy odpowiednich zmian.
Po pewnych rozmyślaniach chcę bardziej szczegółowo określić warunki zwycięstwa dla jednej i drugiej strony.
Jako, że wychodzi na dzień dzisiejszy idealnie 4 samoloty USA na 8 Iranu, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby właśnie w takim formacie przeprowadzić tą misję, zamiast grać 2 na 4.
Ale żeby uniknąć gry na "Uraaa! i na Berlin", gdzie redfor (iranfor?) wygrywa, gdy tylko Herkules spadnie z nieba bez względu na straty, warunki zwycięstwa są następujące:
Zdecydowane zwycięstwo Iranu:
* C-130 zostaje zniszczony przy maksymalnie 25% stratach maszyn Iranu.
Umiarkowane zwycięstwo Iranu:
* C-130 zostaje zniszczony przy maksymalnie 50% stratach maszyn Iranu.
Umiarkowane zwycięstwo USA:
* C-130 zostaje zniszczony przy ponad 50%, lub większych stratach maszyn Iranu.
Całkowite zwycięstwo USA:
* C-130 ląduje bezpiecznie w Khasab.
Mam nadzieję, że uda się rozegrać misję kilka razy, ze względu na stosunkowo niedługi jej czas - od momentu startu do lądowania Herkulesa mija 30 minut.
Ograniczenia odnośnie uzbrojenia dla strony Blue pozostają w mocy.
W razie rażących nierówności balansu w kolejnych rundach dokonamy odpowiednich zmian.