Druga misja z cyklu eventów non-combat, w których nacisk położony jest na ciekawe zadania oparte o nawigację w trudnych warunkach z jedynie podstawowymi przyrządami. W grę wchodzą generalnie tylko samoloty śmigłowe i śmigłowce, które mogą stać się "cywilne".
Zajawka fabularna całej historii tu viewtopic.php?p=15494#p15494
Zajawka fabularna tej konkretnej misji poniżej.
Mogę podmienić typ maszyny na którymś ze slotów ale proszę o kontakt na TSie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdzieś na pustkowiach Nevady, lata 90-te.
Nocne ujadanie kojotów ciągnęło się nieprzerwanie już od kilku godzin. Będący w pełni księżyc wyraźnie oświetlał płytę małego pustynnego lądowiska z hangarem “Kubansky Flight School”, w którym wciąż paliły się jakieś światła. W ciasnym wypełnionym dymem papierosowym pomieszczeniu służącym w ciągu dnia za biuro siedziało dookoła stołu kilku mężczyzn. Na blacie rozłożona była duża mapa rejonu Kaukazu z popielniczką przytrzymującą Abchazję i prawie pustą butelką whisky zakrywającą Soczi. W rogu stary radiomagnetofon grał już kolejny raz w pętli kasetę z brzdąkającym mrocznym country.
-...te tutaj wioski bywają często odcięte. Wojska obu stron praktycznie się tam nie zapuszczają - Pochylony nad mapą Bill wskazywał jedno z pasm górskich w północnej Gruzji. -Trasa przez góry jest zbyt trudna szczególnie zimą a transport powietrzny zbyt ryzykowny. Pogoda jest nieprzewidywalna, poza tym śmigłowce koalicji za każdym razem wracały stamtąd albo podziurawione albo… - zawiesił głos
- Albo? - zaciekawił się Martinez
- Albo w ogóle.
- Ja pierdole Bill, z tego co opowiadasz tam jest naprawdę źle. I wygląda na to, że obecność NATO jest tylko dla ozdoby. Tak, żeby nagłówki wiadomości wyglądały ładnie. - wyraźnie wstawiony Jake Kubansky chwiejąc się wstał z krzesła i sięgnął po butelkę - Cholera jasna, whisky się skończyła. Skoczę po następną.
Na twarzach pozostałych zebranych pojawiła się konsternacja.
- Jake... przecież bar już jest dawno zamknięty, najbliższy czynny liquor store jest pewnie kilka mil stąd. - zauważył zaniepokojony najmłodszy i najbardziej trzeźwy z całego towarzystwa Martinez
- No... i? - Kubansky założył kurtkę i wcisnął do ust cygaro
- Będziesz szedł tam na piechotę? Jesteś pijany, nie możesz jechać, Jak Cię zatrzyma szeryf, na pewno trafisz na dołek i pewnie stracisz prawo jazdy.
- Nie prowadzę po alkoholu, to niebezpieczne. - włożył do kieszeni portfel i wyszedł z biura zostawiając zaskoczonych sytuacją kompanów.
- Nie martwcie się - uspokoił Bill - Jake jest nocnym szwędaczem. Wielokrotnie odnajdywałem go nad ranem w strip klubach nawet w sąsiednim hrabstwie. Kojoty na pewno go nie zjedzą.
Martinez i Roberts wzruszyli ramionami i wrócili do studiowania mapy a magnetofon zrobił wyraźne klik przełączając kasetę na drugą stronę. Zanim rozpoczął się kolejny utwór przez uchylone drzwi wszyscy usłyszeli nagle głośny dźwięk charakterystyczny dla uruchamianego gwiazdowego silnika rosyjskiego Yaka.
Z niedowierzaniem spojrzeli się po sobie po czym w mgnieniu oka wybiegli na zewnątrz.