[2020-10-16 20:30] Beslan Courier 2
Posted: 2020-10-10 21:40
Ogólne tło fabularne
Lata 90-te
Od kilku lat na obszarze granicy gruzińsko-rosyjskiej toczy się konflikt na niewielką skalę, w który żadna strona nie jest w stanie się w pełni zaangażować a tym samym zwyciężyć. Rosja próbuje przyłączyć do swojego terytorium małe republiki północnej Gruzji. Gruzja stara się do tego nie dopuścić. Szala zwycięstwa przesuwa się raz na jedną, raz na druga stronę.
W rejonie stacjonują wysłannicy ONZ oraz skromny kontyngent NATO, który raczej nie wdaje się w walkę - ich głównym zadaniem jest ochrona miejscowej ludności dotkniętej konfliktem oraz pomoc humanitarna. Z powstałego chaosu najwięcej czerpią lokalni watażkowie i najemnicy, którzy grasując w górach mogą zaspokajać swoje podstawowe potrzeby - zabijanie, plądrowanie i palenie wiosek.
Gdzieś na małym aeroklubowym lotnisku w gruzińskim mieście Kutaisi pod przykrywką organizacji humanitarnej działa opłacana przez CIA grupa wiecznie pijanych, zniszczonych życiem emerytowanych pilotów-najemników. Działając na starych rozklekotanych cywilnych samolotach i śmigłowcach wykonują zadania, których nie jest w stanie podjąć się nikt inny. Przy okazji zdarza im się szmuglować narkotyki, bimber i ludzi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Listopad, pola gdzieś w Północnym Kaukazie
Zimny jesienny deszcz nieubłaganie lał się ze smutnego nocnego nieba. Kubansky zaciągnął hamulec i zgasił silnik po czym otworzył kabinę i mimo ciemności starał rozejrzeć się po polu, na którym przed chwilą wylądował razem z resztą ekipy.
Coś było nie tak. Z reguły terenówek jak i samych handlarzy było znacznie więcej. Brakowało tego typowego unoszącego się w powietrzu napięcia, który zawsze towarzyszył transakcjom. Teraz było właściwie pusto. Widzieli tylko jakieś dwa Uazy stojące w błocie kilkadziesiąt metrów dalej z charakterystyczną brodatą sylwetką opartego o jeden z nich mężczyzny.
“Gde tovar?!” krzyknął stanowczym głosem w jego stronę siedzący w drugim Yaku Vladymirowicz
Brodacz poprawił zarzuconego na plecy Kałasznikowa i odpalając papierosa ruszył ospale w stronę zaparkowanych samolotów. Kubansky odruchowo upewnił się, że jego noszona pod kurtką czterdziestka piątka jest na swoim miejscu i wyszedł z kokpitu.
“Gde tovar?” powtórzył pytanie Vladymirowicz.
“Tavarishch, dostavka zaderzhivayetsya. Dva chasa, my dolzhny podozhdat.” odsapnął Rosjanin
“Mówi, że towar będzie za dwie godziny”
Kubansky spojrzał nerwowo na zegarek.
“Za dwie godziny to mamy już brzask i podrywają się pierwsze rosyjskie patrole. Nie możemy czekać!”
“My friend, spokoyno...” brodacz powolnym ruchem sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak butelka wódki - “Arak!” - wygłosił jakby z dumą, po czym patrząc się w oczy pilotom skinął głową i chwycił za nakrętkę...
Lata 90-te
Od kilku lat na obszarze granicy gruzińsko-rosyjskiej toczy się konflikt na niewielką skalę, w który żadna strona nie jest w stanie się w pełni zaangażować a tym samym zwyciężyć. Rosja próbuje przyłączyć do swojego terytorium małe republiki północnej Gruzji. Gruzja stara się do tego nie dopuścić. Szala zwycięstwa przesuwa się raz na jedną, raz na druga stronę.
W rejonie stacjonują wysłannicy ONZ oraz skromny kontyngent NATO, który raczej nie wdaje się w walkę - ich głównym zadaniem jest ochrona miejscowej ludności dotkniętej konfliktem oraz pomoc humanitarna. Z powstałego chaosu najwięcej czerpią lokalni watażkowie i najemnicy, którzy grasując w górach mogą zaspokajać swoje podstawowe potrzeby - zabijanie, plądrowanie i palenie wiosek.
Gdzieś na małym aeroklubowym lotnisku w gruzińskim mieście Kutaisi pod przykrywką organizacji humanitarnej działa opłacana przez CIA grupa wiecznie pijanych, zniszczonych życiem emerytowanych pilotów-najemników. Działając na starych rozklekotanych cywilnych samolotach i śmigłowcach wykonują zadania, których nie jest w stanie podjąć się nikt inny. Przy okazji zdarza im się szmuglować narkotyki, bimber i ludzi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Listopad, pola gdzieś w Północnym Kaukazie
Zimny jesienny deszcz nieubłaganie lał się ze smutnego nocnego nieba. Kubansky zaciągnął hamulec i zgasił silnik po czym otworzył kabinę i mimo ciemności starał rozejrzeć się po polu, na którym przed chwilą wylądował razem z resztą ekipy.
Coś było nie tak. Z reguły terenówek jak i samych handlarzy było znacznie więcej. Brakowało tego typowego unoszącego się w powietrzu napięcia, który zawsze towarzyszył transakcjom. Teraz było właściwie pusto. Widzieli tylko jakieś dwa Uazy stojące w błocie kilkadziesiąt metrów dalej z charakterystyczną brodatą sylwetką opartego o jeden z nich mężczyzny.
“Gde tovar?!” krzyknął stanowczym głosem w jego stronę siedzący w drugim Yaku Vladymirowicz
Brodacz poprawił zarzuconego na plecy Kałasznikowa i odpalając papierosa ruszył ospale w stronę zaparkowanych samolotów. Kubansky odruchowo upewnił się, że jego noszona pod kurtką czterdziestka piątka jest na swoim miejscu i wyszedł z kokpitu.
“Gde tovar?” powtórzył pytanie Vladymirowicz.
“Tavarishch, dostavka zaderzhivayetsya. Dva chasa, my dolzhny podozhdat.” odsapnął Rosjanin
“Mówi, że towar będzie za dwie godziny”
Kubansky spojrzał nerwowo na zegarek.
“Za dwie godziny to mamy już brzask i podrywają się pierwsze rosyjskie patrole. Nie możemy czekać!”
“My friend, spokoyno...” brodacz powolnym ruchem sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak butelka wódki - “Arak!” - wygłosił jakby z dumą, po czym patrząc się w oczy pilotom skinął głową i chwycił za nakrętkę...