The Red-Nosed

Plany nadchodzących lotów - forum otwarte dla wszystkich
Post Reply
User avatar
Qba
Posts: 627
Joined: 2018-09-06 19:06

Flights: 247 (616hs)
Specialized in: F/A-18C



Gildia Instruktor

VFA-313 Commanding Officer

Granica rosyjsko-gruzińska, gdzieś nad górami Wielki Kaukaz, lata 90-te


Piloci pary abchazkich MiGów-21 patrolujących granicę z niecierpliwością odliczali czas, jaki pozostał im do końca zmiany i powrotu do bazy. Był ostatni dzień roku, niebo stawało się coraz ciemniejsze i słońce chyliło się już ku zachodowi. Gdzieś za górami powoli zaczęły pojawiać się migoczące światła gruzińskich miast. Jeden z lotników zatrzymał na nich wzrok. Przez kilka sekund jakby zapomniał o utrzymywaniu ostrości widzenia i odseparowane czerwonawo-żółte światła zlały mu się w jeden rozmyty kształt sprawiający, że wszystko dookoła było niewidoczne.

"Co do cholery!?" radiowy krzyk skrzydłowego przerwał zamyślenie. Nierozważny marzyciel momentalnie spojrzał na godzinę ósmą tam, gdzie spodziewał się zobaczyć partnera. Zamiast lecieć spokojnie w formacji, drugi Fishbed szedł ostro do góry. Następnie wykonał obrót na plecy i zaczął wyrównywać lot.

"Widziałeś to? Przeleciał mi tuż przed nosem! O tam! Godzina druga niżej! Chyba coś mu się stało!" krzyczał rozemocjonowany skrzydłowy.

"Szukam! Swój czy wróg?" prowadzący próbował wypatrzeć i zidentyfikować niespodziewanego gościa, ale ten, zostawiając za sobą obłok białego dymu i mieniące się różnymi kolorami iskry, niemal od razu zniknął w chmurze.


***


Gwałtowny unik spowodował, że całą maszyną mocno zatrzęsło, a przelot przez gazy wylotowe MiGa kilka razy obrócił całą konstrukcję. Złowrogie trzeszczenie na łączeniach starego kadłuba zaczęło zapowiadać nieuniknioną katastrofę. Ubrany w zimowy kożuch mężczyzna ścisnął mocno pokryte skórzanym obiciem stery i wychylając je agresywnie to w lewo, to w prawo - próbował odzyskać kontrolę.

"Pierwszy i drugi nie dają mocy! Do tego lewe prowadnice zerwane! Tracimy wysokość!" starzec krzyknął za siebie do pozostałych, ale przy tej prędkości świst wiatru w odsłoniętej, nieoszklonej kabinie sprawił, że jego głos, mimo że głęboki i donośny - był tylko ledwo słyszalny.
Próbował jeszcze przywołać do pracy uszkodzoną część napędu, ale bezskutecznie. Znowu się odwrócił, przytrzymując jedną ręką czapkę. Przez chwilę patrzył na resztę załogi wzrokiem, który zdawał się przepraszać za to, co stanie się zaraz.

"Nie damy rady! Musimy zrzucić towar. Oznaczcie szybko skrzynie i wyrzucajcie po kolei. Potem może je odszukamy!"

Ubrany na zielono, drobnej postury loadmaster zaczął zwinnie przeciskać się pomiędzy poszczególnymi pakunkami, doczepiając do każdego z nich coś, co przypominało pomalowaną na czerwono latarenkę. Następnie zwolnił jeden z zabezpieczających węzłów i elementy ładunku zaczęły jeden po drugim opuszczać pokład i znikać na tle nieba.


***


Na lądowanie awaryjne wybrali sporą polanę na zalesionym stoku. Nieprzystosowane do dynamicznych obciążeń podwozie ułamało się tuż po przyziemieniu, powodując serię niekontrolowanych skrętów zakończonych kraksą w olbrzymiej zaspie na skraju lasu. Starzec wstał, otrzepał brodę ze śniegu i rozejrzał się dookoła. Po drugiej stronie wraku dostrzegł wystające z białego puchu, wierzgające nogi jednego z loadmasterów, którego wspólnymi siłami próbowali wyciągnąć koledzy.

"Moi drodzy, zbierzmy, co zostało i musimy ruszać" - powiedział poprawiając okulary - "Rudi w tym stanie nie pójdzie o własnych siłach. Zróbcie dla niego jakieś prowizoryczne nosze z tych futer z przedniego siedzenia. Spróbujemy zejść w dół zbocza, w dolinie powinna być jakaś osada i może lekarz."

"A jeżeli nie" - mężczyzna spojrzał w zapełniające się gwiazdami niebo - "może jacyś dobrzy ludzie będą w stanie nas odnaleźć."

User avatar
Qba
Posts: 627
Joined: 2018-09-06 19:06

Flights: 247 (616hs)
Specialized in: F/A-18C



Gildia Instruktor

VFA-313 Commanding Officer

Baza kontyngentu NATO, Lotnisko Senaki
10 godzin do końca roku


"Hah?! Co?! Już nowy rok?!" wysapał półprzebudzony z pijackiej drzemki Władymirowicz Mordoshvili. Otworzył oczy i zobaczył pochylonych nad nim nie mniej zalanych Luke'a McGralla i Kubańskiego.
"Władziu, nie ma mowy. Znowu zażygasz mój smigłowiec!" pokręcił głową McGrall "A bardzo liczę na to, że spotka mnie w nim coś miłego na dzisiejszej imprezie. Chodź Jake, przetachamy go gdzieś indziej"
Rozejrzeli się po stojance, wzięli leżaka pod pachy i po chwili ciągnięcia po śniegu Mordoshvili spał już w maszynie obok. Na jej kadłubie widniała namalowana żmija oraz wytarty ze starości, podziurawiony od kul napis "That Others May Live"

Spojrzeli na siebie z zawachaniem.
"Zmarznie..." stwierdził Kubański między jednym czknięciem a drugim
"Nie zmarznie." wyraźnie zatroskany McGrall wyjął sworzeń z mocowania M134. "Będzie git, przykryjemy go minigunem."

Lukas
Posts: 17
Joined: 2018-07-08 10:04

Flights: 99 (249hs)
Specialized in: F/A-18C



Gildia Rentier

6WELT Pilot

Kubańsky i McGraal wytoczyli się z baraku z zamiarem odpalenia sztucznych ogni, które trzymali w rękach ale majaczący w ciemności ludzki kształt w kokpicie Huey'a odwrócił ich uwagę.

Kubańsky otworzył drzwi i wszystko stało się jasne, Władziu wrócił. Coś błyszczącego na nadgarstku siedzącego przykuło uwagę McGraala, "nowa bransoleta ?" pomyślał i z trudnością skupił wzrok na przedmiocie. Ku jego zdziwieniu nie była to bransoleta a kajdanki, których drugi koniec znalazł zapięty na drążku skoku ogólnego. W milczeniu wskazał to palcem Kubanskiemu i obydwaj pokiwali głowami z podziwem.

"Jak on w takim stanie dał radę wrócić i skąd do licha wytrzasnął kajdanki ?" zapytał retorycznie Kubański.
"Twardziel, nasz człowiek" odpowiedział McGraal.

Ale prawda uderzyła w nich jak młotem, Mordoshvili był już nie do ruszenia.

User avatar
Qba
Posts: 627
Joined: 2018-09-06 19:06

Flights: 247 (616hs)
Specialized in: F/A-18C



Gildia Instruktor

VFA-313 Commanding Officer

Przykuty kajdankami do dźwigni skoku ogólnego Mordoshvili bez wyraźnej przyczyny nagle się ocknął. Podniósł ciężką i bolącą głowę ponad panel przyrządów i zobaczył stojącą przed maszyną, ubraną w czerwoną sukienkę dziewczynę. Dokoła niej rozchodziło się jakieś dziwne jasne światło, w którym mieniły się powoli opadające płatki śniegu. Otworzył usta i przetarł oczy ze zdumienia. Takich ślicznotek nie mieli nawet lokalni lekarze bez granic.

“Władymirowiczu, musisz nam pomóc...” - ciepły miękki głos dziewczyny wydawał się być jakby z innego świata
“Władymirowiczu…”

Nie ufając własnym zmysłom spojrzał na zaciśniętą w wolnej dłoni butelkę z trunkiem, który Biscuit i Żmijewski załatwili od abhaskich górali. Wpatrując się w odręcznie wypisaną etykietę chciał upewnić się, że to nieludzkie procenty były przyczyną jego omamów. Kręcąc głową powiedział sam do siebie “dosyć” i odrzucił niechlujnie flaszkę na bok. Ta wylądowała przed siedzeniem drugiego pilota a resztki rozlały się na podłogę.

Nagle Mordoshwili poczuł jak kobieca dłoń dotyka jego policzka i delikatnie podnosi twarz.

“Władymirowiczu…” - dziewczyna jakimś cudem znalazła się w śmigłowcu i patrzyła się zdezorientowanemu Gruzinowi prosto w oczy.

“Jesteście jedyną nadzieją. Zdarzył się wypadek… bez waszej pomocy prezenty nie dotrą…”
“Ty i twoi przyjaciele na stalowych podniebnych rumakach…. musicie wyruszać.”

Mordoshvili patrzył się na dziewczynę jak zaczarowany.
“Wyruszać? Ale dokąd?” - wybełkotał

“Zaprawdę powiadam Tobie, za ogonem małego niedźwiedzia podążajcie a na wschodzie nad szczytami trzech niespokojnych gwiazd wypatrujcie. One wejście do mroźnej doliny Wam wskażą.”

“Trzy doliny, mroźne niedźwiedzie, gwiazdy z ogonami…” - Mordoshvili poczuł, że musi to wszystko zanotować, zaczął nerwowo szukać po kieszeniach czegoś do pisania ale długopis musiał mu wcześniej wypaść w drugim Huey’u. Dziewczyna chwyciła go za dłonie i nie odrywając wzroku od jego oczu mówiła dalej.

“W dolinie cztery dary odnaleźć musicie. Kadzidłem barwnym i światłem iskrzącym naznaczone będą. Do nowych właścicieli dary zawieziecie aby Ci weselić się mogli.”

“Nie! Zaczekaj! Jaka mirra? Kto ma się weselić? Kim jesteś?”

"Czym prędzej się wybierajcie Władymirowiczu..." - głos rozbrzmiewał już jakby z oddali a magiczna poświata, która otaczała nieznajomą postać zaczęła gasnąć i chwilę później Mordoshvili znowu był sam.

Nie był pewny co się właściwie stało ale jego uwagę na zewnątrz przykuła tańcząca na lekkim wietrze kartka, dookoła której płatki śniegu zdawały się być bielsze od pozostałych. Wyskoczył z kokpitu, chwycił unoszący się w powietrzu papier po czym uświadomił sobie, że nie był już przypięty kajdankami. Stojąc przed śmigłowcem powoli i dokładnie rozejrzał się po oświetlonej, przysypywanej powoli białym puchem stojance lotniska Senaki. Nikogo innego tam nie było.

User avatar
Wroblowaty
Posts: 184
Joined: 2019-09-05 17:34

Flights: 177 (434hs)
Specialized in: F/A-18C



Gildia Instruktor

VFA-313 Naval Aviator

Dasz sobie radę dziewczyno… To nic trudnego. Ćwiczyłaś to… no dalej… to twoja szansa nie zmarnuj tego - powtarzała sobie w myślach stojąc przed bramą blaszanego hangaru.

Ze środka wydobywała się słaba żółta poświata, dało się również słyszeć ciche buczenie, któremu towarzyszyło równomierne popiskiwanie. Obejrzała się jeszcze przez ramię. Pozostałe koleżanki rozeszły się, żeby zająć się swoimi zadaniami i nie było ich nigdzie widać… No oczywiście z wyjątkiem wiecznie zadzierającej nosa Dżesiki, która właśnie zaczynała swoją robotę przy stojącym na płycie śmigłowcu. Ależ ona jej nie cierpiała. Wiecznie w centrum uwagi z tym swoim przyklejonym uśmieszkiem, biegała koło szefa jak kot z pęcherzem… Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Były daleko od siebie, ale mogła przysiąc, że ta zołza znowu uśmiechnęła się fałszywie w jej stronę.

- Się tyle nie śmiej bo Ci się zmarszczki zrobią wiedźmo… – mruknęła pod nosem odwracając się szybko z powrotem w stronę hangaru, udając, że wcale nie jest zdenerwowana.

– Dobra, to jedziesz z tym koksem dziewczyno! – zacisnęła lekko pięści dodając sobie odwagi i ruszyła do przodu.

Wnętrze było chłodne, całość pomieszczenia oświetlały dwie lampy zawieszone pod łukowym sufitem i parę jarzeniówek powieszonych wzdłuż ścian. Kilka z nich migało nieregularnie. Pod tylną ścianą stał samolot, chyba w trakcie jakiejś naprawy, bo było mu widać silnik. Obok samolotu pochylony nad starym drewnianym stolikiem, plecami do niej stał ubrany w grubą puchową kurtkę mężczyzna. U jego stóp ostatkiem sił dyszała stara nagrzewnica popiskując i klekocząc żałośnie. Ruszyła powoli przez pomieszczenie…

- Zamykajcie te drzwi do jasnej cholery! Bo piździ jak w Kieleckim na dworcu!– mężczyzna warknął głośno nie odwracając się nawet przy tym. Zamurowało ją na tyle, że przez chwilę zapomniała co ma dalej robić. Potrząsnęła głową, żeby oczyścić umysł i znowu ruszyła do przodu. Zbliżając się zaczęła coraz wyraźniej słyszeć ciche mamrotanie tego człowieka.

- Ale zasyfiona. Nic dziwnego, że obroty tak spadały. Oni do tego Avgasu tutaj chyba mułu dolewają. Środek nocy, na polu pizga mrozem jak w jakiejś pieprzonej Laponii a te pijane łajzy łażą w te i z powrotem…- Była już tylko kilka kroków od niego…

- Zobaczycie, jeden z drugim! – krzyknął. O mało nie podskoczyła w miejscu. Nadal stał do niej tyłem.

W co ja się wpakowałam?! – zapłakała w myślach i poczuła chwytające ją w żelazny uścisk szpony paniki. Tym czasem mężczyzna kontynuował swój głośny wywód.

- Wpieprzycie się w jakąś zaspę i wam te durne zachlane łby odmrozi na wysokości samej dupy! - Wzięła kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.

Dobra, teraz ciepła poświata, wygłuszyć lekko dźwięki otoczenia… – powtarzała check-listę robienia magicznego nastroju przed pierwszym kontaktem. Wszystko zadziałało, to dodało jej nieco pewności siebie. Przygotowała odpowiednio ciepłą i miękką barwę głosu z lekkim pogłosem nadającym mu lekko pozaziemskiego brzmienia…

- Jacku Wróblewsky, musisz nam pomóc… – zabrzmiała idealnie.

- Nie ma mowy! Już wczoraj wam pożyczyłem! Mieliście kupić nowe oringi a jak zawsze wszystko przepiliście! – mężczyzna uniósł głos odwracając powoli głowę.

- Co do?! – wykrztusił z siebie upuszczając przy tym świecę zapłonową, którą dopiero co wyczyścił…

...

"Lotnik, skrzydlaty władca świata bez granic, ze śmierci drwi, życiu w twarz się prosto śmieje..."
User avatar
Qba
Posts: 627
Joined: 2018-09-06 19:06

Flights: 247 (616hs)
Specialized in: F/A-18C



Gildia Instruktor

VFA-313 Commanding Officer

Baza kontyngentu NATO, Lotnisko Senaki
5 godzin do końca roku

W hangarze przeznaczonym na imprezę sylwestrową trwały intensywne przygotowania. Jedni podwieszali balony pod sufitem, drudzy taszczyli i podłączali sprzęt audio, jeszcze inni przygotowywali stół z przekąskami.

“Buahaha, i może jeszcze Cię zaciągnęła do kanciapy. W życiu większych bzdur nie słyszałem, Wróblewsky” - drwił Roberts - “Wg mnie po prostu za dużo czasu spędzasz samotnie w hangarze, naprawiąjąc nieprzerwanie tego rzęcha i już za dużo nawąchałeś się mułu, który dolewają do avgasu.”
“Ja tam nigdzie w tą zimną noc nie zamierzam lecieć” - stwierdził Biscuit - “Mam znajomego w załodze baterii Patriot tu w Senaki. Mówił, że o północy szykują jakąś niespodziankę. Ciekawe co, he he. W każdym razie nie mam zamiaru tego przegapić”

Nagle w hangarze pojawił się zaaferowany Władymir Mordoshvili.

“Słuchajcie, nie uwierzycie kogo widziałem!” - wysapał po czym pokazał pijanym pilotom kartkę, która kiedyś musiała być częścią mapy. Kiedyś. Zanim została zalana przez 10 różnych kaw, pomazana szminką i rozmoczona przez roztopione płatki śniegu.


Image



***

Ustawienia ADF na Yakach [kHz]:
1 Outer 489 AV Sukhumi
1 Inner 525 DA Gali
2 Outer 430 LU Batumi
2 Inner 477 TI Kutaisi
3 Outer 666 ACDC Kutaisi Home Base
3 Inner 923 B Tbilisi-Lochini
4 Outer 907 SR Sarmakovo (Rosja)
4 Inner 250 C Beslan (Rosja)

Ustawienia radia VHF w Mustangach i I-16 [MHz]:
A 118.0
B 134.0 Kutaisi
C 132.0 Senaki
D 121.5 VHF Guard

Mapa ogólna (ksero, nie wlatywać w teren Skriji)

Image

Post Reply