Atak na statki i oddziały terrorystów którzy przejeli Kish Island. Główną bronią misji są AGM-65 Maverick. Misja odbędzie sie po burzy piaskowej, dużo piasku będzie w powietrzu co utrudni zadanie. Można zmieniać uzrojenie tylko tam gdzie nie ma AGM-65 i C-701IR, te pociski A/G zostają.
Dzięki za misję. Późny start spowodowany był resetem i odwróceniem osi w TM Cougarze po ostatnim patchu (we wtorek było OK). Niestety z Cougarem i sensorem HALLa ustawienie osi nie jest takie oczywiste i musiałem wykonać kilka prób zanim zarówno przepustnica jak i kursor radaru zaczęły działać poprawnie (jakby ktoś miał z tym problem to zapraszam na priv).
Cele zneutralizowane, Abrams nad którym się pastwiłem przetrwał ostrzał, lądowanie OK. Słowem udana misja - szkoda disconnecta Alienzo na powrocie.
Po powrocie do domu wieczorem wrzuce screeny i napisze debrief.
Co do tankera to nie mam baldego pojecia o co kaman , MPRS czy Awacs leciały jak należy a ten od początku, mimo że ustawienia mial identyczne jak MPRS, zaczą skakać jak (cenzura), szkoda bo troche głupio to wygląda , ale nie wiem czemu się tak zbugował. Piloci tego KC-135 niezle nacpani byli
Dzięki za misje .............grupa CSAR -1 4x UH-1 . - desant piechoty na wyspie Kish udany , w strefie LZ zostaliśmy ostrzelani przez jeden lub dwa pojazdy wroga które przetrwały główny atak lotnictwa Navy -Air Force i Marines na wyspę ,ale niebyli oni wstanie przeszkodzić w lądowaniu nam jak i grupie Beeper , i zaraz po naszym wezwaniu o wsparcie szybko zostali zlokalizowani i zniszczeni przez samoloty które bezpośrednio zabezpieczały moment desantu ......................
Debriefing: -----------------------------------------------------
Misja udana, prawie cały wrogi desant wraz z okrętami został zniszczony, zostały 4 czołgi. Straty posnieśliśmy małe aczkolwiek każda strata maszyny i pilota jest bolesna. Nie obyło się też bez błędów pilotów.
Na szczególne uznanie zasługuje pilot F-15C Artemi "Rotein" Knightovsky który po stracie skrzydłowego jeszcze na lotnisku nie bacząc na własne bezpieczeństwo ruszył sam na flight 3 wrogich MiG-29A. Tylko dzięki doskonałemu wyszkoleniu jak i wrodzonym umiejętnością po pięknej walce powietrznej pokonał cały flight w pojedynkę, zgrabnie omijając wrogie pociski, wystrzeliwując jednocześnie swoje z zabójczą precyzją. Dołożył tym samym swoją cegiełkę do już niebagatelnych statystyk myśliwaca przewagi powietrznej F-15C.
Niniejszym dowództwo pragnie odznaczyć pilota medalem:
Sprawozdanie z misji pilota Artemisa Knightovskiego.
Misja zaczeła się punktualnie. Tego dnia prowadziłem flight. Wraz ze swoim skrzydłowy odpaliliśmy nasze F-15C i po zgłoszeniu do wierzy zaczeliśmy kołować na pas. Star jak każdy inny, wykonalismy już ich setki tysiące, a jednak zawsze coś może pójść nie tak. Mój skrzydłowy popełnił błąd , gdyż przez usterkę nie dopalił się drugi silnik czego nie zauważył przez co nie był w stanie wystartować.
Będąc w powietrzu usłyszałem tylko jęk zawodu i słowa „nie dam rady, nie będę Cię dzisiaj osłaniał”. Znałem mojego skrzydłowego, wiedziałem jak się ze zdenerwowania gotuje i złości. Pomyśłałem że piękny początek, nie wiemy ilu może być przeciwników i zostałem sam. Odepchnąłem jak najszybiciej takie myśli i poleciałem robić to do czego zostałem wyszkolony. Po zameldowaniu się na moim CAP-ie zacząłem patrolować wyznaczony teren, dając chłopakom atakującym cele naziemne poczucie względnego bezpeiczeństwa, gdyż mieli nosy w swoje ekrany szukając i celując we wrogie pojazdy. Nagle zobaczyłem na radarze 3 samoloty wroga, gnające w nasze niczego nie spodziewające się samoloty atakujące wyspę. Tylko ja stałem na drodze temu, aby nie wpadli między nasze samoloty i nie zrobiła się zadyna i prawdopodobnie duże straty. Hostile nieubłaganie zbliżali się, spojarzałem przez prawe skrzydło gdzie powinen być mj skrzydlowy z myślą , „ stary jak ja Cie teraz potrzebuję”. Zacząlem mieć wątpliwości, pzrecież jestem sam, to samobójstwo, pomyślałem o rodzinie, o żonie z córką które na mnie czekają. Przez chwile tak mysałem, aż w końcu zrugałem sam siebie. Jestem oficerem sił powietrznych, latam jednym znajlepszych myślwców jakie powstały. Mój odwrót będzie kosztowął życie moim kolegów. Właśnie po to były te lata treningu, te tysiące wylatanych godzin, nizeliczona ilość godzin w symulatorach. Z każdym słowem bardziej się denerowałem na siebie, że chodź przez chwile pomysałem o wycofaniu się. Ostatni raz pomysłałem, że do takich właśnie chwil byłem szkolony przez najlepszych, dlatego dostałem skrzydła i taką maszyne aby teraz udowanił że na nie zasługije. Pchnąłem przepustnicę na maksa do przodu, pczułem pchnięcie gdy dwa potęzne siniki wypluły z siebie pełną moc. Powiedziałem nie jako do moich przeciwników w niemych słowach „chcecie dorwać moich braci, najpierw musie przejść przez mnie”. Poprawiłem maskę tlenową, włączyłe tryb A/A, AIM-120C wybrany, byłem gotowy, albo ich powstrzymam, albo zginę probując, nie było innego wyjścia dla mnie, inne wyjście nie wchodziło w grę. Dostałem sygnał z RWR-a że jestem lockowany przez prowadzącego wrogi flight Mig-a 29. Wszedłem instynktownie w lewy krank, mile do przecniwków się zmniejszały, miałem jednego locka, pewnie skurczybyki ubezpieczają lidera myśląc że sobie poradzi, pomysłalem. Skręciłem ostro na lidera, poczułem ten manewr, gotowy, FOX 3, samolot zadrżał po tym jak pocisk powietrze- powietrze poszybował aby zniszczyć. W tym samym czasie lider wrogiego flightu wystrzelił do mnie rakietę, poczekałem aż moja wejdzie w pitbull i poszedłem ostro w dół i w prawo, pzreciążenie poszybowało do góry, cieżko oddychająć właczyłem chaffy. Wrogi lider oberwał! Wywołało to konsternację wśród towarzyszy byłego już lidera, dało mi to czas na reackję. Ponownie ostry skręt, wcześniej zrzuciłem zewnętrzne zbiorniki z paliwem. Zalokowałem kolejengo Miga-29 po czym szybka wiadomość na radiu ogólnym „FOX 3”, kolejny amram leciał do swojej ofiary, puscił chaffy jendak za późno, wiedziaem że nie jest to doświadczony pilot, jesteś mój, pomysłałem, jednak musiałem przerwać ten spektakl, gdyż trzeci mig wypuscił do mnie rakiete z dość bliska. Wiedizałem, że jestem w tarapatach. Ponownie zapikowałem ostro w dól i w bok, ustwaiwjąc się około 90 stopni do rakiety i szybko nabierając prędkość, przepustnice pchałem tak mocno że myślałem że zaraz zostanie mi w ręce. Po chwili mocny zwrot w przeciwną stronę żeby wroga rakieta wytraciła prędkość, UDAŁO SIĘ, krzynąłem. Jednak to nie koniec moich problemów, osatni z migów siedział mi na ogonie. To wtedy przpomniałem sobie te godziny w ćwieczeniach dogfightu, z plotami z USA jak i z europy. DAWAJ, krzyknąłem do pilota miga, oczywiście nie mógl mnie slyszeć, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Rozpoczeła się walka kołowa, Udało mi się zacieśnić mocno zakręt, wiedziałem że strace cały impet i prędkość, czułem że się tego nie spoedziewa, weidziałem też, że jak się nie uda, to drugiej szansy nie będę miał. Złapałem go w lcoka, FOX 2 , dostał. Wyprowadziłem samolot z ostrego zakrętu. Doszło do mnie że prawie w ogóle nie oddcyhałem. Zdjąłem maskę telnową, nagle zaczęło brakować mi tlenu. Ostatni rzut okna na radar, czystko. Potwierdznie od AWACS-a że czystko jak i słowa gratulacji. Byłem dumny z maszyny, wiedziałem że mnie nie zawiedzie.
Dalsze losy misji już były dla mnie spokojne. Chciałem udowodnić że te lata ćwiczeń, te piniądze na moje szkolenie, sam wybór mojej osoby to był dobry wybór. Cieszyłem się że tym razem wróce do rodziny. Po wylądowaniu na ltonisku, obłsługa lotniska pierwsza popedziła mi pogratulować, wieści się rozniosły i tego wieczoru pilośmy za polgłych ja i za moje zwycięstwo.