2011
Swój pierwszy kokpit zbudowałem w czasach kiedy za posiadanie takowego stanowiska w mieszkaniu dzielnicowy razem z księdzem zakładali niebieska kartę a prawdziwi mężczyźni latali tylko na F-16. Służył mi wiernie przez niemal dekadę. Potem przez jakiś czas ze względu na warunki mieszkaniowe zmuszony byłem dosłownie do "fly a desk" a stary kokpit skończył na działce chyba jako drewno na opał. R.I.P.
2022
Niedawno, po przeprowadzce w kolejne miejsce okazało się, że jest wystarczająca przestrzeń! Zabrałem się do roboty, kilka weekendów i 20 zamówień na Amazon później prace zostały zakończone.
Chciałbym się zatem po prostu pochwalić i zainspirować tych, którzy jeszcze takiego mebla w salonie nie posiadają. Dla mnie różnice w imersji jest ogromna.
Jako baza posłużył mi taki gaming chair za 190 Euro. Resztę elementów trzeba było jakoś dokupić/dopasować/podokręcać i oczywiście najtrudniejszym questem było zrobienie w fotelu z przodu odpowiedniej dziury i zamontowanie stabilnie joysticka. Nóż do tapet, kilka deseczek i drewienek, kątowniki, śrubki i wyszło.
Oprócz oczywistego efektu funkcjonalnego najbardziej jestem dumny z estetyki. Miało nie być wizualnej arkady, żadnej garażowej prowizorki, żadnego chaosu barw czy materiałów. Prawie wszystkie elementy są elegancko metalowe w kolorze czarnym lub szarym. Okablowanie udało mi się opanować i uporządkować w czterech zbiorczych rękawach.
Teraz czekam niecierpliwie na zepsucie się tego wielkiego monitora, żeby mieć pretekst do kupna gogli VR i żeby stanąć przed kolejnym wyzwaniem adaptacji kokpitu do nich.
Tutaj dodatkowe foty z komentarzami